Jak pech to pech ,,, znow absencja dopasc mnie musiala tym razem bardzo pechowa, gdyz sie polamalam doslownie. Jak to z wypadkami bywa nic tego nie zapowiadalo. Dzien byl cieply, sloneczny, w zasadzie popoludnie ze zblizajacym sie zachodem slonca , laka, w tle gory, widoki nieziemskie jakie to tu bywaja , a ja wraz z moim znajomym w terenie na koniach , przyjemny stemp, sporo miekkiego galopu oraz wystraszony zajac, ktory w ostatniej chwili wskoczyl "mojej" Galileii pod kopyta, a ta dala z krzyza jak to sie mawia i wystarczylo by niemaly zrzut zaliczyc. A potem juz tylko gips na obojczyk i reke , ogolnie niefajnie bardzo. Dzis juz sie smieje opowiadajac cala sytuacje.
A stoliki starusienkie, angielskie urzekly mnie pewnego razu na targu staroci . Przeistoczyly sie na francuskie, szarobiale gdyz takie lubimy najbardziej , niewielkie mebelki w stylu rokoko ktorych nigdy zawiele. Zostaly starannie oczyszczone z poprzednich powlok malarskich, mazniete kilkoma odcieniami akryli , tradycyjnie przybrudzone, otarte oraz otrzymaly nablatowe szybki pod ktore mozna wsunac jakies skarby ;)
PS.Odnosnie malowania i postarzania odsylam do starego postu . Pozdrawiam serdecznie Dag.